Ogłoszenie

#1 2013-07-03 15:04:04

 Smile Dog

Miszcz w Crocsach

Zarejestrowany: 2013-05-05
Posty: 153
Punktów :   

Skype

Kim byście się stali, gdybyście nagle znaleźli się w świecie, w którym wasze czyny nie niosą za sobą konsekwencji? W świecie, w którym nie ma sądów, prawa, sprawiedliwości? Nadal bylibyście sobą, czy stalibyście się potworami? Na początek chciałem jeszcze podziękować wszystkim, którzy czytali moją historię od początku i służyli mi radą. Do niektórych rad się zastosowałem i dzięki temu posunąłem się naprzód. Zacząłem planować – jak niektórzy z was sugerowali – zadzwonić do samego siebie o 12:29. Założyłem nowe konto na Skype, ustawiłem kamerę na komputerze w pracy i czekałem. Zamierzałem użyć telefonu komórkowego jako drugiego urządzenia. 12:29 – nadszedł czas się przekonać. Użyłem swojego oryginalnego konta, by zadzwonić na nowe. Odebrałem na komputerze. To byłem prawdziwy ja. Widziałem wszystko dobrze na ekranie. Oczy były w porządku, każdy mój ruch idealnie zgrywał się z ruchem na monitorze. Przez około dwie minuty wpatrywałem się w każdy szczegół, szukałem czegoś nienormalnego. Nic. Podejrzewam, że będę musiał jednak dzwonić do innych ludzi i kombinować w tamtym kierunku. Kiedy sięgałem ręką do myszki, słyszałem: „Stop!”. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem siebie. Tylko tym razem, byłem nieco inny. Byłem blady. Policzki miałem zapadnięte, jakbym nie jadł od miesięcy. Oczy czarne. Czarniejsze niż oczy mojej rodziny. Jak dwie dziury prowadzące do nicości. Siedziałem przy moim biurku, patrzyłem na samego siebie... Postać na ekranie żyła własnym życiem.
- Po prostu przestań – powiedział mój sobowtór.
- Kim jesteś?
- Jestem tobą, Milos. Czy to nie jest dla ciebie oczywiste?
- Nie jest. Nie wyglądam jak... ty.
- Jak ja? – zaczął się śmiać. – Chyba jednak tak wyglądasz. Po prostu tego nie widzisz.
- O czym ty do cholery mówisz? – podniosłem głos i zauważyłem, że moi współpracownicy zaczęli na mnie dziwnie spoglądać. Musiałem się uspokoić.
- Tak lepiej – powiedział mój sobowtór z satysfakcją w głosie. Czułem się dziwnie. Patrzyłem na wstrętną wersję samego siebie. Jeszcze dziwniejsze było biuro wokół. Rozglądałem się nerwowo z nadzieją, że nikt nie będzie obok przechodził.
- Zamierzam się rozłączyć – powiedziałem sięgając w stronę myszki. Powstrzymał mnie dźwięk odpalanej zapalniczki. Mój sobowtór miał w ręce zippo i podpalał swoją skórę na łokciu.
- Mogę zrobić gorsze rzeczy niż to – nie wyglądał, jakby go to bolało. Ja też nie czułem bólu.
- Co?! Czego chcesz?! – traciłem cierpliwość i coraz bardziej bałem się, że ktoś mnie dostrzeże.
- Rozejrzyj się, popatrz na prawdziwy świat swoimi prawdziwymi oczami – powiedział i zbliżył się do kamery, pocałował ją i wstał. Potem odszedł. W tle słyszałem krzyki. Połączenie nadal było aktywne. Co on miał na myśli? Moje prawdziwe oczy. Prawdziwy świat. Dla niego jego świat był prawdziwy. Czyżby chciał, żebym spojrzał w jego świat? Dlaczego? I jak? Zminimalizowałem okienko Skype z nadzieją, że mogę w ten sposób ukryć to przed współpracownikami. Moje prawdziwe oczy, prawdziwy świat. Moje prawdziwe oczy musiały być... jego oczami. Chciał, żebym spojrzał jego oczami. Kamera. Musiałem spojrzeć na świat przez kamerę. Telefon komórkowy. Co jeśli skieruję kamerę na świat wokół podczas nawiązanego połączenia? Zobaczę coś więcej? Był tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć. Podniosłem swój telefon i skierowałem go na osobę najbliżej mnie. Miała na imię Kerry. Była kobietą o niewielkiej nadwadze. Jadła akurat sałatkę przez biurku. Spojrzałem na okienko na komputerze. Cholera! To co zobaczyłem, to fragment kobiety siedzącej obok mnie. To była ona, ale inna. Była o wiele większa, miała ciemne oczy i była brudna. Naprawdę brudna. Klęczała na podłodze i wpychała w siebie jedzenie. Obrzydliwość. Spojrzała na mnie. Zdałem sobie sprawę, że „prawdziwa” Kerry również na mnie patrzyła i widziała, że ją nagrywam. Cholera. Powiedziałem jej, że robiłem panoramiczne zdjęcie biura.
- W porządku, kochanie, nie ma problemu – powiedziała. Była bardzo sympatyczna. Ale ta prawdziwa Kerry. Zwróciłem telefon w stronę Dave’a. Młody chłopak, w moim wieku, zawsze ubrany w garnitur, chociaż nie było to wymagane w pracy. Siedział przy biurku i sprawdzał coś na telefonie. Spojrzałem na monitor komputera. Co za scena! Dave siedział na krześle, był ubrany tylko w bokserki i buty. Jego jedna ręka była wsadzona w bokserki, poruszała się. W drugiej ręce trzymał żyletkę, którą ciął rękę w bokserkach. Krwawił obficie, ale śmiał się przy tym histerycznie, co chwilę jęcząc... Oczywiście miał ekstremalnie czarne oczy. Ostatnią osobą w moim zasięgu była Margaret. Cicha, spokojna kobieta, która nie odpowiada na powitanie, nigdy się nie odzywa. Nigdy też nie ma ze sobą lunchu w pracy. Po prostu przychodzi do pracy, siada i robi swoje do dokładnie 17:00, po czym wychodzi. Skierowałem telefon na nią. Oczywiście pisała coś na klawiaturze. Spojrzałem na komputer. Nic się nie zmieniło. Margaret po prostu pracowała. Może połączenie już się zakończyło? Spojrzałem przez kamerę na Dave’a – wciąż się ciął. Kerry wciąż opychała się jedzeniem z podłogi. Zaczęłam wymiotować, potem to zjadała. Znowu Margaret. Wciąż to samo. Potem podniosła rękę, spojrzała wprost na mnie i puściła do mnie oczko. Zamarłem. Połączenie zostało zerwane. Spojrzałem na Margaret bez kamerki. Cały czas stukała w klawiaturę, nieświadoma. Zdecydowałem się nie dzwonić więcej o tej godzinie. Nie wiem kto, lub co napędzało te wydarzenia, ani dlaczego. Nie biorę żadnych leków, nie mam problemów psychicznych, więc wątpię, żebym wariował. Nie mogę zignorować tego, co się stało. Ale nie muszę brać w tym udziału. Zdecydowałem się to zakończyć, przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że to wystarczy, żeby zapewnić mi bezpieczeństwo. Z drugiej strony, wciąż mam w głowie mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi. Czy Skype o 12:29 pokazywało mi prawdziwe oblicze ludzi? Ich prawdziwą rzeczywistość, w której nie istniały żadne zakazy, żadne prawa ani normy społeczne? Kerry przejadająca się, Dave i jego samookaleczenie, moi rodzice zachowujący się jak potwory... Może tacy są naprawdę, pod maskami, które zakładają codziennie. Cieszę się, że nie widziałem samego siebie w akcji. I ostatnie pytanie. Dlaczego Margaret była taka sama w obu wersjach?


A jak już jesteśmy przy ochronie, to dam Ci podarek. Kotka. Będziesz go czesał, karmił i codziennie głaskał, bo kotek to lubi. Za to gdy ktoś przyjdzie ciemnej nocki poderżnąć Ci gardło, to go kotek zeżre.

Offline

 
Login:
Hasło:
Reklama
GG

creepypasta, straszne historie



Adriano42
46818750


MikiMaJe
52037113

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Lodging Germany Kąty Rybackie ośrodki wypoczynkowe www.turysta24h.pl forum fishingsuperstars